Analizując sytuację na rynku pracy w całym roku 2020 widać wyraźnie, że po pierwszej fali zwolnień w okresie wiosennego lockdownu, która objęła głównie osoby pracujące na podstawie umów terminowych i umów cywilnoprawnych w branżach w największym stopniu odczuwających skutki pandemii, sytuacja się ustabilizowała.
Od czerwca ub.r. poziom bezrobocia właściwie nie zmienił się (poza sezonowym wzrostem), co jest efektem zaangażowania dużych środków publicznych w ramach tarcz antykryzysowych. Cel jaki przyświecał ich wprowadzeniu, czyli ochrona zatrudnienia, został osiągnięty.
Czas
nazywany „okresem odpowiedzialności narodowej", który w praktyce
przyniósł powrót do ograniczenia funkcjonowania handlu, gastronomii,
działalności turystycznej i noclegowej, jest kolejnym wyzwaniem dla
rynku pracy. Nowe tarcze, już oszczędniej oferujące wsparcie
przedsiębiorcom z branż objętych obostrzeniami, są krytykowane za
opóźnienie i nieprzystającą do aktualnej sytuacji, zbyt wąską listę
kodów PKD, które uprawniają do skorzystania ze wsparcia. Jednocześnie
coraz częściej słychać głosy przedsiębiorców niegodzących się z planem
zamykania poszczególnych gałęzi gospodarki i wskazujących, że dalszy
lockdown uniemożliwia utrzymanie zatrudnienia na dotychczasowym
poziomie.
Mając na uwadze obecną sytuację, dalsze utrzymanie bezrobocia na
dotychczasowym poziomie wydaje się niemożliwe, a przynajmniej mało
prawdopodobne. W pierwszej kolejności zwalniać będą te firmy, które mają
drastyczny spadek obrotów, a nie są objęte wsparciem. Na koniec roku
bezrobocie może osiągnąć około 7,5%. Sytuacja, w której stopa bezrobocia
wzrośnie do wartości sprzed dekady jest mało prawdopodobna - mamy coraz
mniejsze zasoby pracowników z uwagi na trendy demograficzne, a około
milionowa grupa cudzoziemców stanowi swoistego rodzaju bufor chroniący
nasz rynek pracy....
źródło: www.inforfk.pl