Praca

Zawodowy cel na przedwiośnie

20 luty 2024

Zwykły dzień pracy, godzina szesnasta. Coś jednak się zmieniło. Za oknem zachód słońca dopiero się zbliża i wiemy, że jeszcze przez godzinę co najmniej będzie jasno. Czujemy przypływ energii, jak po jakimś zastrzyku z witaminy D lub solidnej porcji śledzi w Ostatki. Co zrobić z tą energią? Moim zdaniem najlepiej pójść na spacer lub ewentualnie zrobić porządek w biurku. Specjaliści od rozwoju osobistego mają jednak inne pomysły.



Jak tam postanowienia?

Powoli dobiega końca drugi już miesiąc nowego roku. Pora więc spojrzeć prawdzie w oczy i sprawdzić, jak tam realizacja naszych noworocznych postanowień. Ile razy byliśmy na basenie lub siłowni? Ile nowych angielskich czy hiszpańskich słówek udało się zakuć? A jak tam higiena snu? Oszczędzasz wodę? Pamiętasz, by wyrzucać obierki do pojemnika na BIO? A skoro mowa o bio, to jak można było dopuścić, by fikus po babci wysechł na wiór i stracił wszystkie liście?

No właśnie! Noworoczne postanowienia - czynione jeszcze w imprezowych oparach - wyparowują często razem z nimi i (na szczęście) również z bólem głowy. Co po nich zostaje? Zazwyczaj wyrzuty sumienia i zrodzone z zimowej pluchy poczucie, że omnia vanitas. No ale skoro się nie udało, to może warto przestać się tym zadręczać i podejść do kwestii poprawy swojego życia nieco bardziej na luzie?


Może jakieś hobby?

Na pewno jest coś, co zawsze chcieliście robić lub coś, czego dawno nie robiliście, a sprawiało Wam to przyjemność. Niestety uniemożliwił to chroniczny brak czasu, no bo raz, że praca, a dwa – że ten, no... rozwój osobisty. Tymczasem okazuje się, że czas spędzony na sprawiających nam przyjemność, ale nie destrukcyjnych czynnościach potrafi dać nam zaskakująco dużo dobrego.

Oderwanie myśli od spraw codziennych i obowiązków zawodowych sprawia, że umysł po prostu odpoczywa. Wypoczęty pracuje lepiej i łatwiej też się regeneruje. Jasne, że nie powstają nowe neurony - do tego trzeba odpowiednich leków, a i to nie jest do końca pewne. Tworzą się jednak, podobnie jak ma to miejsce podczas snu, nowe połączenia neuronalne. Objawiać się to może większą kreatywnością czy też szybszym rozwiązywaniem nietypowych problemów.

Tak więc, paradoksalnie, godzinka spędzona na układaniu kostki Rubika lub grze na skrzypcach może przydać nam się bardziej w życiu zawodowym niż kolejny kurs grafiki wektorowej lub pozycjonowania stron internetowych.


Kurs też się nada

Jeśli już jednak wolimy rozwój osobisty w tradycyjnej formie, trzeba podejść do sprawy z rozsądkiem. Przedwiosennej energii może nie być za dużo. Warto więc nabyć nową wiedzę czy umiejętności w takim obszarze, z którym mamy największe problemy.

Po pierwsze da nam to poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Po drugie zwiększy naszą pewność siebie. Po trzecie zaś – będziemy mogli miło zaskoczyć naszych współpracowników czy przełożonego swoimi postępami.

W internetach mamy całą masę kursów, szkoleń i webinarów, choć pewnie, by potrenować trochę umiejętności miękkie, lepiej jednak po prostu pójść do ludzi. Nie wszystkie kończą się otrzymaniem certyfikatu, ale przecież nie o to chodzi. Najważniejsze, by rzeczywiście coś tam poprawić i w jakimś obszarze poczuć się pewniej.


Rozwiń sieć kontaktów

A może warto przedwiosenną porcję świeżej energii wykorzystać na networking? Nie od dziś wiadomo, że wiąże się z tym mnóstwo korzyści. Może i nie ma sensu posiadać 5 tysięcy „przyjaciół” w mediach społecznościowych, ale kilka dodatkowych kontaktów w interesującej nas branży na pewno się przyda.

Dzięki takim kontaktom będziemy lepiej zorientowani w temacie. Szybciej dowiemy się o nowych, ważnych dla branży wydarzeniach. Łatwiej dotrą do nas godne uwagi publikacje. A może uda nam się po prostu umówić z kimś na kawę i za jednym zamachem wzmocnić relacje towarzyskie i biznesowe?

OK, tyle dobrych rad na dzisiaj! Skoro o kawie była mowa, to pora ją sobie zrobić. A zakładając, że przedwiosenna energia wydziela się w małych dawkach, osobiście wybieram nie kursy czy networking, ale jazz i dobrą książkę. I nie żaden tam poradnik, nie żadną naukową rozprawę, ale po prostu wciągającą powieść!


Autor: Juliusz Koczaski, Redaktor WERBEO