Home > Strefa wiedzy > Blog

12 listopad 2025

Od tolerancji do akceptacji

„Wy się żeńcie z kim chcecie, tylko dzieci nie adoptujcie” – mówi pan Stanisław, kierowca tira w dość już leciwym skeczu kabaretu Smile. I chociaż ten popularny slogan, to sformułowanie określające granice tolerancji dla związków partnerskich, moglibyśmy przypisać konserwatywnej części polskiego społeczeństwa, to przecież dobrze oddaje różnicę między tolerancją a akceptacją.


Subtelna, lecz znacząca różnica


Tolerancja oznacza poszanowanie i cierpliwość wobec inności – czyli znoszenie różnic, poglądów czy zachowań innych ludzi bez agresji i z szacunkiem, ale bez konieczności zgody na nie lub aprobaty. To postawa, która pozwala współistnieć mimo różnic.

Akceptacja natomiast to pozytywne przyjęcie i uznanie inności – zgoda na coś takim, jakie jest, często z przychylnością i zrozumieniem. Obejmuje nie tylko tolerowanie, ale też docenienie różnorodności i uznanie jej wartości.

Mówiąc krótko, toleruję, czyli szanuję, choć się nie zgadzam; akceptuję, czyli przyjmuję i uznaję to jako dobre lub wartościowe.

Jesteśmy jedną z grup marginalizowanych!


Kiedy na samym początku moich studenckich czasów wybrałem się na organizowany w Poznaniu Marsz Równości, zupełnie nie czułem się ani nietolerowany, ani nieakceptowany. Wynika to jednak z moich raczej dobrych doświadczeń jako osoby z niepełnosprawnością. Miałem przede wszystkim ogromne szczęście do ludzi. Nikt z moich bliskich i znajomych nie dał mi nigdy odczuć, że jestem inny, a w zasadzie po dziś dzień zdarzają się momenty, że np. jakiś kolega czy koleżanka proponuje mi wybrać się razem na wystawę malarską czy spektakl oparty w dużej mierze na pantomimie, zapominając, że jestem już osobą praktycznie niewidomą.

W każdym razie na ten Marsz Równości w 2006 roku poszedłem dlatego, by zamanifestować, że osoby z niepełnosprawnościami to – mimo moich osobiście raczej dobrych doświadczeń – grupa silnie marginalizowana; że nagminnie łamane jest nasze prawo do równego i pełnego udziału w życiu społecznym, zawodowym i na wielu innych płaszczyznach.

Od tamtej pory – trzeba przyznać – wiele się w Polsce zmieniło. Mamy coraz większą świadomość tego, że osoby z niepełnosprawnościami są obecne w świecie, że chcą normalnie żyć i nie są jakimiś dziwadłami zamykającymi się w czterech ścianach, by nie drażnić wrażliwych oczu innych ludzi.

Ciągle nie wszystko jest OK


A jednak, jak pokazują ustalenia Fundacji Avalon z 2023 roku, wciąż trudno mówić o pełnej akceptacji, a nawet o powszechnej tolerancji wobec osób z niepełnosprawnościami. W badaniu przeprowadzonym przez Fundację wiele osób przyznało, że doświadczyło odmowy zatrudnienia, uczestnictwa w wydarzeniu kulturalnym czy nawet wstępu do miejsca publicznego z powodu braku dostosowania przestrzeni. Często nie chodziło o jawną niechęć, lecz o obojętność i brak empatii. To właśnie w tej codziennej obojętności kryje się najbardziej bolesny rodzaj nietolerancji – taki, który nie mówi wprost i głośno, ale wyklucza.

W przestrzeni medialnej sytuacja również nie napawa optymizmem. Osoby z niepełnosprawnościami wciąż przedstawiane są schematycznie – jako bohaterowie, którzy „pokonali swoje ograniczenia”, albo jako obiekty litości. Takie narracje utrwalają przekonanie, że niepełnosprawność to coś niezwykłego, odstającego od normy, zamiast naturalnego elementu ludzkiej różnorodności. To nie jest akceptacja, to co najwyżej pobłażliwa forma tolerancji, która pozwala na współczucie, ale nie na prawdziwe partnerstwo.

Równie trudne doświadczenia dotyczą kontaktu z instytucjami publicznymi. Wielu respondentów badania Fundacji Avalon wspominało o braku dostosowania urzędów, placówek zdrowia czy transportu publicznego do ich potrzeb. Nie chodzi tylko o podjazdy czy windy, ale o postawę urzędników, którzy nierzadko traktują osoby z niepełnosprawnościami z pobłażliwością, jak dzieci wymagające opieki, a nie dorosłych obywateli z równymi prawami.

Widać więc wyraźnie, że Polska jest nadal na etapie tolerancji — i to często warunkowej. „Możesz tu być, ale nie przeszkadzaj. Masz prawo, ale nie wymagaj za dużo”. Taka postawa, choć z pozoru łagodna, w istocie dzieli zamiast łączyć. Prawdziwa akceptacja wymaga czegoś więcej – zrozumienia, że osoba z niepełnosprawnością nie musi się „wpasować” w świat, który został zaprojektowany bez jej udziału. To świat musi się dostosować do niej, jeśli naprawdę chcemy mówić o równości.

Oczywiście nie chodzi o to, by od osób z niepełnosprawnościami zupełnie niczego nie wymagać. Warto jednak pamiętać, że siłą rzeczy robią one dużo, by jakoś funkcjonować w świecie. Ale często trafiają na przeszkody, na bariery czy na zwykły brak wiedzy i empatii, których same nie są w stanie przeskoczyć. Dostosowywanie przestrzeni publicznej, produktów, usług czy procedur pod kątem osób z niepełnosprawnościami to szansa, by korzystać mogli z nich również inni ludzie ze specjalnymi potrzebami: seniorzy, osoby z czasowo ograniczoną sprawnością, rodzice pchający przed sobą dziecięce wózki... Większa dostępność to również dla nich większa szansa na normalne funkcjonowanie.

Żeby to działało, żeby osoby z niepełnosprawnościami mogły swobodnie realizować swoje życiowe ambicje, a nawet żeby miały szansę na zwyczajne, spokojne, normalne życie, nie wystarczy po prostu tolerować. Trzeba podejmować aktywną pracę na rzecz równych szans. Być może właśnie w tym tkwi klucz: tolerancja jest pierwszym krokiem, ale dopiero akceptacja pozwala nam zobaczyć człowieka, nie jego ograniczenia. I dopiero wtedy, gdy zaczniemy naprawdę akceptować – a nie tylko znosić – inność, będziemy mogli powiedzieć, że dojrzeliśmy jako społeczeństwo.

Juliusz Koczaski: Redaktor WERBEO