Praca
Rynek pracy na zakręcie
15 styczeń 2025
Jak co roku, powstała lista zawodów, w których przynajmniej w teorii, zatrudnienie można dostać od ręki. Przyjrzyjmy się zatem, kogo poszukują pracodawcy i dlaczego kurczy się zasób osób, których można aktywizować zawodowo.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, pod przewodnictwem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, przy współpracy urzędów pracy, przygotowało nową listę zawodów deficytowych na 2025 rok. To określenie oznacza profesje, w których nie powinno być trudności ze znalezieniem pracy. W tym przypadku popyt na fachowców jest większy, niż ich ilość na rynku. W dalszej kolejności mamy tzw. zawody zrównoważone, w których liczba ofert będzie zbliżona do liczby osób zdolnych do podjęcia zatrudnienia w danym zawodzie. W najgorszej sytuacji są osoby wykonujące tzw. zawody nadwyżkowe. Będą one miały kłopot ze znalezieniem pracy, gdyż jest ich o wiele więcej, niż wynosi zapotrzebowanie. Dobra wiadomość jest taka, że zgodnie z prognozami ministerstwa, w 2025 roku nie przewiduje się zawodów nadwyżkowych. Nieco mniej optymistyczna informacja jest taka, że liczba zawodów deficytowych skurczyła się o kilka profesji.
Praca szuka fachowca
Zgodnie z opublikowanymi prognozami, osoby wykonujące jeden z 23 zawodów, które podajemy niżej, nie powinny mieć problemu ze znalezieniem pracy. To między innymi:
1. dekarze i blacharze budowlani,
2. elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy,
3. kierowcy autobusów,
4. kierowcy samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych,
5. lekarze,
6. magazynierzy,
7. mechanicy pojazdów samochodowych,
8. monterzy instalacji budowlanych,
9. murarze i tynkarze,
10. nauczyciele praktycznej nauki zawodu,
11. nauczyciele przedmiotów ogólnokształcących,
12. nauczyciele przedmiotów zawodowych,
13. nauczyciele przedszkoli,
14. nauczyciele szkół specjalnych i oddziałów integracyjnych,
15. operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych,
16. opiekunowie osoby starszej lub niepełnosprawnej,
17. pielęgniarki i położne,
18. pracownicy ds. rachunkowości i księgowości,
19. pracownicy służb mundurowych,
20. psycholodzy i psychoterapeuci,
21. robotnicy budowlani,
22. samodzielni księgowi,
23. spawacze.
Edukacja i potrzeby pracodawców nie idą w parze
W połowie listopada odbyła się konferencja pt. „Zawody deficytowe – wyzwania, zagrożenia, rozwiązania”, zorganizowana przez NSZZ „S” i CPS „Dialog”. Waldemar Jakubowski z oświatowej „Solidarności” zwrócił uwagę, że to państwo musi określić kierunki rozwoju gospodarczego, co pomoże w „wypuszczaniu” na rynek osób wykwalifikowanych w zawodach, na które w danym momencie jest zapotrzebowanie. Z niepokojem podkreślano braki w podstawowych zawodach np. cieśli budowlanych oraz kierowców. Zwrócono uwagę na starzenie się kadry, która może uczyć zawodu. Za pięć lat nie będzie miał kto uczyć tych zawodów, co już teraz powoduje, że szkolnictwo zawodowe jest w zapaści.
Z kolei profesor Jacek Męcina z Konfederacji Lewiatan mówił o badaniach, które pokazują, że ok. 30 proc. pracowników będzie musiało liczyć się z utratą pracy lub głębokim przekwalifikowaniem, co ma związek z rozwojem sztucznej inteligencji i automatyzacją.
Natomiast zdaniem Wojciecha Smolińskiego, prezesa Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, będąc świadomym postępującej automatyzacji i coraz większego wkraczania AI, przedsiębiorcy powinni być bardziej aktywni, gotowi na zmiany, jakie przyniesie niedaleka przyszłość. Jednocześnie jej szybki rozwój nie oznacza, że nie będą potrzebni ludzie, wykonujący proste zawody, czy oferujących jakościowe usługi. Wyzwaniem przyszłości będzie zachowanie otwartości na zmieniające się otoczenie i wykazanie się gotowością do rozszerzania, a nierzadko także znaczącej zmiany zakresu świadczonych usług.
Osoby z niepełnosprawnościami jako niewykorzystany potencjał
Projektując rynek pracy przyszłości, należy pamiętać o niewykorzystanym potencjale zasobów pracy. Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego w 2023 roku nasz kraj miał najmniejszy niewykorzystany potencjał zasobów pracy wśród państw Unii Europejskiej. W Polsce zasób ten wyniósł 806 tys. osób w wieku 20-64 lata, co oznacza, że pozostawał on na poziomie 4,6 proc. siły roboczej. Jak się łatwo domyśleć największy odsetek tego zasobu stanowiły osoby bezrobotne - niemal pół miliona osób. Ponadto do wykorzystania jest potencjał osób zatrudnionych na część etatu, gotowych podjąć pracę w większym wymiarze (135 tys.) oraz osób szukających satysfakcjonującego zatrudnienia (163 tys.). O tym, że te zasoby są wykorzystywane przez rynek pracy, świadczy wyraźnie skurczenie się rezerwuaru w ostatnich latach. Jeszcze w 2013 r. wynosił on 2,8 mln osób, a w 2021 r. już niecały 1 mln. W tej chwili szacuje się go na poziomie 806 tys., co oznacza, że osób mogących podjąć pracę jest coraz mniej.
Z tego powodu już teraz wiele branż ma problem z rekrutacją pracowników. Na koniec II kwartału 2024 r. w całej gospodarce odnotowano 110,8 tys. wolnych miejsc pracy. Najwięcej, bo 25 tys. par rąk do pracy brakowało w przetwórstwie przemysłowym. W handlu i budownictwie brakuje 15 tys. pracowników, a niewiele mniej, bo 12 tys., w transporcie.
Taki deficyt rąk do pracy oznacza, że polscy pracodawcy będą musieli znaleźć sposób, aby przywrócić do zatrudnienia niektóre do tej pory nieaktywne grupy. W tym momencie wzrok ekspertów kieruje się na osoby z niepełnosprawnościami, seniorów i kobiety, mające małe dzieci. Czas pokaże, jak i czy Polska poradzi sobie z wykształceniem osób w zawodach deficytowych oraz z aktywizacją grup do tej pory defaworyzowanych na rynku pracy.
Autor: Monika Łysek, Redaktor WERBEO