Biznes

Nowe zjawisko w pracy. Szefowie muszą coś zrobić, zanim będzie za późno

22 wrzesień 2022

Quiet quitting, czyli cicha rezygnacja, to zjawisko, które nie ma nic wspólnego ze zwolnieniami. To rezygnacja z zawodowych ambicji. Pracownicy, których ona dotyka, wykonują swoje obowiązki z minimalnym niezbędnym zaangażowaniem. Unikają też brania na siebie odpowiedzialności w pracy.

źródło: Canva.com

Maria od zawsze chciała pracować w branży marketingowej. Przez lata wykonywała swoje obowiązki z pasją i zaangażowaniem. Od jakiegoś czasu to się zmieniło. Jak sama przyznaje – nie wie, kiedy praca stała się przykrym obowiązkiem.

- Nie wiem, co było punktem zapalnym, ale przestało mi zależeć na efektach mojej pracy. W pewnym momencie po prostu zdałam sobie sprawę, że mam coraz gorsze wyniki. Dawna „ja” od razu zaczęłaby się zastanawiać, jak je poprawić. Nowa „ja” ma to gdzieś. Nie zależy mi na nich, chcę po prostu jak najszybciej skończyć pracę – opowiada Maria.

Tak jest już od kilku miesięcy i – jak mówi Maria – nic nie wskazuje na to, że się to zmieni.

- Kiedy włączam rano komputer, w głowie mam tylko jedno – chcę jak najszybciej wypełnić obowiązki i zniknąć z przestrzeni zawodowej. Do tego cały czas mocno trzymam kciuki, żeby nie pojawiło się jakieś pilne zlecenie, ponieważ nie wiem, czy znajdę w sobie tyle siły, żeby je zrealizować – wyjaśnia Maria.

Maria opowiada, że kiedyś nie do pomyślenia było, żeby w czasie wolnym nie odebrała telefonu służbowego. Teraz, gdy widzi, że dzwoni ktoś z pracy, ignoruje to i oddzwania po kilku godzinach z nadzieją, że sprawa została już rozwiązana. Jak przyznaje, nie wie, co konkretnie wpłynęło na jej postawę.

- Chyba nałożyło się na to wiele czynników. Ostatnie dwa lata to w mojej branży ogromny natłok pracy – pandemia, wojna, teraz kryzys gospodarczy. Non stop coś się dzieje, a ode mnie wymagają, żebym była na bieżąco. Ale jak być na bieżąco, skoro informacje zmieniają się co kilka sekund? Do tego – jak u każdego prywatnego pracodawcy – ciągle gonimy za rekordami. Ma być więcej i lepiej – ocenia Maria.

Czemu nie zmienia pracy? Jak mówi Maria, taki krok wiąże się z pokazaniem siebie z jak najlepszej strony, a ona nie wie, czy w tym momencie znalazłaby w sobie tyle siły, żeby zaangażować się i dać z siebie wszystko w nowym miejscu.


Powtarzalność i rutyna zabijają kreatywność oraz rozwój

- To nie wróży owocnej współpracy. Nie mam pojęcia, co mogłoby zmienić moje podejście. Firma ostatnio sama od siebie poinformowała, że daje nam podwyżki. Nie zmobilizowało mnie to do poprawy jakości swojej pracy. Nadal chcę wyrobić normę i iść do domu. W XXI wieku odwrotu od trendu gonienia za wynikami nie ma, tym samym styl pracy nie zmieni się, a może gdybyśmy wrzucili na luz, przestali panikować, kiedy nie padają rekordy, byłoby ze mną lepiej. Choć nie wiem, czy na pewno – dodaje Maria.

Do Igi, pracującej w branży kreatywnej, zniechęcenie i rezygnacja wkradły się po cichu. Przed pandemią zmieniła pracę i była pełna zapału. Nowe projekty i świetni ludzie – perspektywa napawała optymizmem, dopóki w jej życie zawodowe nie wkradła się rutyna.

- Po czasie to, co było dla mnie nowe i nieznane, stało się przekleństwem. Czynności stały się powtarzalne, nowe projekty pojawiały się coraz rzadziej. Zamiast kreatywności, której potrzebuję, dostawałam powtarzalność – opowiada Iga.

To właśnie stagnacja miała największy wpływ na spadek zaangażowania u Igi. Sytuacja gospodarcza niepokoi i mocno demotywuje Igę – szczególnie jeśli chodzi o kwestie finansowe. Jednak największym problemem jest brak wyzwań, praca „od-do” oraz powtarzalność czynności.

- Największą barierą jestem ja sama. To ja nie mam odwagi złożyć wypowiedzenia i poważnie zacząć szukać nowej pracy. Z doświadczenia wiem jednak, że potrzebuję odpowiedniego bodźca, żeby podjąć taką decyzję. Oczywiście perspektywa tego, co dzieje się gospodarczo, nie jest motywatorem do zmian, jednak nie jest to dla mnie blokadą numer jeden – tłumaczy Iga.

Nie bez znaczenia była pandemia i wymuszona przez nią praca zdalna.

- To, co na początku było pozytywem, czyli praca zdalna, stało się po części przekleństwem. Biura są otwarte, pracujemy w systemie hybrydowym, sami określamy, kiedy pracujemy stacjonarnie. Zdecydowaną większość czasu spędzamy w domach, szczególnie jeśli realizujemy przypisane do nas indywidualne zadanie. Spotykamy się na burze mózgów, czyli trzy-cztery razy w miesiącu, w zależności od projektu. To moim zdaniem trochę za mało. Z drugiej strony, na pewno pandemia trochę spowolniła szanse na wspomniany przeze mnie rozwój. Przed pandemią zdarzało się wspomagać inne zespoły, rozmawialiśmy o pewnych rozwiązaniach podczas kawy. Teraz jest tego zdecydowanie mniej – opowiada Iga.

Iga nie zauważyła zwiększonej liczby rezygnacji z pracy, widzi jednak zmęczenie warunkami pracy, stylem zarządzania, zarobkami.

- Na pewno prościej jest poważniej mówić o rezygnacji z obecnej pracy tym, którzy mają mniejszą liczbę "obciążeń". Jeśli nie mam kredytu, mogę śmielej myśleć o zmianie. Jeśli mam wsparcie bliskich, też odważę się podjąć decyzję. Myślę, że dla mnie te dwa czynniki to trochę wiatr w żagle – dodaje.

Co mogłoby pomóc w odbudowie zaangażowania? Jak wskazuje Iga, byłaby to większa swoboda i mniejsza kontrola ze strony szefa, szansa na rozwój i zdrowa atmosfera w pracy.

- Myślę, że pozbycie się wrażenia rywalizacji, stworzenie fajnych zespołów, dobrze działających, szczerych daje bardzo dużo. Jeśli mamy fajną ekipę, to bardziej chce nam się myśleć ponad sztampę, tworzyć nowe rzeczy – komentuje Iga.


Czytaj więcej: pulshr.pl
Źródło informacji: pulshr.pl