Niepełnosprawni

Akcja T4: Potworny prequel Holokaustu

30 styczeń 2024

27 stycznia obchodziliśmy ustanowiony przez ONZ Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Ma on upamiętniać dokonaną przez III Rzeszę zagładę Żydów. W Polsce obchody tego dnia mają szczególne znaczenie. Po pierwsze dlatego, że jest to rocznica wyzwolenia przez Armię Czerwoną obozu Auschwitz-Birkenau. Po drugie zaś dlatego, że najwidoczniej bardzo tego potrzebujemy. Potrzebujemy regularnego przypominania o zbrodni i rozmiarze ludzkiej tragedii, skoro nawet dzisiaj niektóre osoby publiczne w Polsce pozwalają sobie na niewybredne żarty o barakach, jakie czekają na imigrantów w byłych obozach koncentracyjnych.



O milionach zamordowanych w Auschwitz, Treblince, Majdanku i innych miejscach nigdy nie wolno nam zapomnieć. Nie wolno nam zapomnieć o tragedii więzionych w obozach pracy w Dachau, Mauthausen i Gusen. O Żydach, Romach, Polakach, jeńcach sowieckich, ale też o Niemcach, którzy naraziwszy się władzy nazistów — trafiali między obozowe druty. My jednak pragniemy dzisiaj zwrócić Waszą uwagę na szczególną kategorię ofiar: na chorych, pacjentów zakładów psychiatrycznych i osoby niepełnosprawne pomordowane przez nazistowskich zbrodniarzy w ramach Akcji T4.

Życie niewarte życia

Jedną z rzeczy, które najsilniej zawładnęły umysłem Adolfa Hitlera, była idea niemieckiego panowania nad światem i czystości rasy germańskiej. Hodowla nadczłowieka, Aryjczyka, Germanina, inspirowana darwinizmem społecznym, spadła zresztą na pożywny grunt upokorzonych klęską I wojny światowej i kryzysem lat 20. XX wieku Niemców. Miała być realizowana poprzez wzmacnianie dobrych cech genetycznych i eliminowanie cech niepożądanych. Była to więc ni mniej, ni więcej, eugenika, choć w mocno zradykalizowanej postaci.

Zresztą trzeba przyznać, że poglądy eugeniczne w okresie przed i po I wojnie światowej były mocno rozpowszechnione wśród intelektualistów europejskich czy amerykańskich. Również w Polsce istniało towarzystwo eugeniczne zrzeszające naprawdę nietuzinkowe umysły. Należał do niego choćby Tadeusz „Boy” Żeleński, co z lubością podkreślają prawicowi publicyści. Lecz konia z rzędem temu, kto w pismach Boya znajdzie choć jedno zdanie nawołujące do sterylizacji osób z niepełnosprawnościami lub ich zabijania. Boy skupiał się raczej na promowaniu świadomego macierzyństwa i stosowania antykoncepcji.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewał się przecież, że gdy Hitler dojdzie w Niemczech do władzy, jego pomysł na oczyszczenie rasy germańskiej z elementów niepożądanych zostanie wcielony w życie. Nikt nie spodziewał się, jak brutalną formę to przybierze i jak wiele będzie ofiar. Najpierw jednak była sprawa pewnego niemowlęcia...

List do Hitlera

Był luty 1939 roku. Do Kancelarii Rzeszy nadszedł list zaadresowany do samego Hitlera. Autor listu, nazwiskiem Kretschmar, prosił kanclerza o „łaskę śmierci” dla swojego nowo narodzonego syna. Dziecko miało poważne wady rozwojowe: nie miało ramienia, jednej stopy, było też niewidome.

Hitler nakazał zbadać sprawę swojemu lekarzowi, a jeśli opisane w liście rzeczy znajdą potwierdzenie – zabić dziecko. Polecił też dokładnie tak samo postępować w przyszłości.

Chłopczyk zginął prawdopodobnie w klinice w Lipsku 25 lipca tego samego roku po podaniu zastrzyku. Był to bezpośredni impuls do rozpoczęcia Akcji T4. Jej organizatorem został Philipp Bouhler, który – po specjalnym dekrecie Hitlera – zainstalował jej biuro w Berlinie przy Tiergartenstraße 4. Stąd właśnie wzięła się potoczna nazwa przedsięwzięcia.

Testy maszyny śmierci

Z resztą jeszcze przed wybuchem wojny doradca Hitlera ds. medycznych – prof. Max de Crinis – opracował przepisy, według których akuszerki i lekarze mieli obowiązek meldowania o narodzinach chorych bądź niepełnosprawnych noworodków. Dzieci te kierowane były później często „na szczepienie”, a dokładniej rzecz biorąc – na zastrzyk silnej dawki morfiny bądź barbituranów.

Kiedy wojska Hitlera rozpełzły się po Europie, Akcja T4 zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Obiektem zainteresowania jej decydentów stali się pensjonariusze zakładów opiekuńczych i szpitali psychiatrycznych. Na okupowanych bądź oficjalnie wcielonych do Rzeszy terenach nie przejmowano się bardzo opinią publiczną. Pacyfikacji szpitali dokonywały zatem nie zastrzyki, lecz karabinowe kule; nie lekarze, lecz żołnierze Wehrmachtu i SS.

Kule jednak okazały się zbyt cenne dla nazistowskiej wierchuszki. Potrzebne były w walce, nie zaś do eliminacji istot zbędnych dla społeczeństwa. Czas i efektywność mordu również miały niebagatelne znaczenie. Wprowadzono więc bardziej ergonomiczne metody: czad, spaliny samochodowe, a później – cyjanowodór. Pierwsze prymitywne komory gazowe powstały w podziemiach szpitali w Owińskach, Świeciu, Kocborowie... Używano również komór gazowych na kołach, które wyglądały niczym zwyczajne ciężarówki do przewozu mebli.

Ofiarami byli przede wszystkim chorzy na schizofrenię, niektóre postacie padaczki, otępienie, pląsawicę Huntingtona czy stany po zapaleniu mózgowia. Eksterminacji poddawano osoby niepoczytalne, a także chorych, którzy w zakładzie opiekuńczym przebywali dłużej niż pięć lat chorujący na niektóre wrodzone zaburzenia rozwojowe. Szczególną uwagę zwracano na przypadki ślepoty i głuchoty.

Mówi się o 200 tysiącach ofiar zamordowanych w ramach Akcji T4. Najprawdopodobniej jednak jest to liczba mocno niedoszacowana. Jedną z przyczyn jest fakt, że losem osób umieszczonych w zakładach opiekuńczych ich bliscy często interesowali się bardzo słabo. Chorych przenoszono też między różnymi zakładami. W ostatnich latach wojny działania eksterminacyjne zostały utajnione. Był to skutek przedostania się informacji o mordowaniu osób z niepełnosprawnościami do opinii publicznej w Niemczech, a zwłaszcza oficjalnego protestu biskupa Moguncji – Clemensa Augusta von Galena. Protest ten był szeroko komentowany, tak w Niemczech, jak i za granicą. Za czytanie ulotek z tekstem biskupiego kazania groziło zesłanie do obozu, choć samego Galena uwięziono dopiero w 1944 roku (po zamachu na Hitlera). Zmarł zaledwie w rok po wojnie, a w 2005 roku papież Benedykt XVI ogłosił Galena błogosławionym.

Lecz test machiny śmierci wypadł najwidoczniej bardzo po myśli władz Rzeszy. W obozach koncentracyjnych nadal mordowano niepełnosprawnych więźniów. Komory gazowe zaczęto budować na wielką skalę (zwłaszcza na terenie okupowanej Polski). System, który tak dobrze oczyszczał rasę ze złych genów, miał teraz oczyścić świat z najbardziej znienawidzonych wrogów Hitlera – z Żydów.

Ofiary bez sprawiedliwości

Warto wspomnieć na koniec o jeszcze jednej, niezwykle ważnej sprawie. Za ofiary eugenicznych działań III Rzeszy trzeba uznać również ludzi poddanych sterylizacji. Zabiegi te przeprowadzano już od 1933 roku na mocy specjalnej ustawy. Były to między innymi osoby niewidome czy niesłyszące, w tym również dzieci. Szacuje się, że sterylizacji poddano 400 tysięcy osób, a 5 tysięcy zmarło na skutek zabiegu. Smutkiem napawa fakt, że do tej pory rząd niemiecki nie zaliczył ich w poczet ofiar, ani też nie wypłacił im odszkodowań.

Sterylizacja była wcieleniem w życie idei tzw. eugeniki negatywnej. Miało to na celu eliminowanie z puli genowej społeczeństwa mutacji odpowiedzialnych za choroby dziedziczne. Niemcy nie byli zresztą pionierami takich praktyk. Za prekursorów należy uznać Spartan, a w czasach nowożytnych wzorem dla Hitlera byli Amerykanie.
Najbardziej znani głosiciele eugeniki negatywnej w Niemczech to Ernst Rüdin, Alfred Ploetz i Fritz Lenz – wszyscy z profesorskimi tytułami, wszyscy laureaci nagród państwowych. To oni wypaczyli darwinizm społeczny do takiego stopnia, że stał się on morderczym narzędziem w rękach nazistów.

Las Obrzański i pamięć

To, co czytaliście przed chwilą, jest zaledwie nieporadną próbą ogólnego nakreślenia tematu. Zainteresowanych wyrobieniem sobie szerszego oglądu na sprawę odsyłam choćby do zamieszczonej na YouTube debaty na temat masakry szpitala w Obrawalde (obecnie to Obrzyce, dzielnica Międzyrzecza).

„Dziś, kiedy dym to po prostu dym...” (że tak zacytuje fragment piosenki Agnieszki Osieckiej), jedynie wiedząc i pamiętając, możemy przeciwstawić się złu, które stało się udziałem ofiar Akcji T4. Jest to jedyny psychiczny ratunek zwłaszcza dla ludzi, którzy podzielają pogląd Stanisława Lema zawarty na kartach jego debiutanckiej powieści-Szpital Przemienienia: „Brak przekonania o pozagrobowej sprawiedliwości, karzącej nieprawość i wynagradzającej cnotę, w moim pojmowaniu zwiększa odpowiedzialność za to, co dzieje się w naszej obecności, chociaż wyzbytej realnych szans na skuteczne przeciwdziałanie złu.”


Autor: Juliusz Koczaski, Redaktor WERBEO