Kariera

Wypalony na etapie rekrutacji?

13 luty 2024

Pisaliśmy wielokrotnie o przyczynach i skutkach wypalenia zawodowego. Pisaliśmy o tak niepokojących zjawiskach, jak wielka i cicha rezygnacja. Ale były to wszystko konsekwencje nadmiaru obowiązków i przepracowania. Czy można wypalić się już w trakcie poszukiwania pracy? Niestety tak.


17 rozmów kwalifikacyjnych na 4 stanowiska pracy

Niedawno portal Business Insider opisywał przypadek pewnego amerykańskiego programisty, któremu w krótkim czasie przyszło uczestniczyć w wielu rozmowach kwalifikacyjnych w zaledwie kilku firmach. Programista – powiecie, a więc praca powinna specjalnie dla niego położyć się na ulicy i czekać, aż z łaski swojej zechce się po nią schylić.

Tymczasem mężczyzna biegał od rozmowy do rozmowy i bezskutecznie czekał na telefon z wiadomością, że został zatrudniony. Dzwoniono do niego tylko po to, by zaprosić go na kolejną rozmowę z kimś jeszcze ważniejszym. I tak biedaka przeorały te rozmowy, że gdy w końcu pracę dostał, radości było w nim jak na lekarstwo, za to wątpliwości i pytań... mnóstwo!

No bo jak to jest, że specjalista z branży chłonnej jak gąbka boryka się ze znalezieniem pracodawcy? Odpowiedź jest banalna, bo (jak zwykle) chodzi o pieniądze.

Z koszmaru managera

Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że nadal tkwimy w postpandemicznym kryzysie. Inflacja nie dotknęła jedynie polskiego rynku. W USA również daje się we znaki zwykłym obywatelom i przedsiębiorcom. Zwłaszcza w przypadku mniejszych firm czy start-upów managerowie dysponują okrojonymi budżetami. Wcześniej mieli pieniądze na zatrudnienie pięciu nowych pracowników, teraz starczy im na jednego.
Manager z okrojonym budżetem boi się więc popełnić błąd podczas rekrutacji. Boi się, że zatrudni nieodpowiednią, niewystarczająco dobrą osobę i będzie musiał związać się z nią umową na przynajmniej kilka miesięcy. W tym czasie taki na przykład kiepski programista kompletnie położy projekt, a pieniędzy na ratowanie przedsięwzięcia po prostu już nie wystarczy. Manager woli więc przedłużać proces rekrutacji tak długo, jak to tylko możliwe. W tym czasie wymyśla kolejne próby, kolejne zadania, a jednocześnie szuka, bo może akurat trafi się ktoś lepszy.
Z punktu widzenia kandydata to bardzo niekomfortowa sytuacja. Wydaje mu się przy tym dziwna i niezrozumiała, bo przecież długotrwały proces rekrutacji, te wszystkie dodatkowe spotkania, rozmowy i zadania rekrutacyjne to również koszty.

Kilka faktów o rozmowach kwalifikacyjnych

Jak ustalono w kilku niezależnych badaniach, niemal połowa rozmów kwalifikacyjnych trwa około 30 minut. 2/3 kandydatów odczuwa stres związany z takim spotkaniem. 1/3 natomiast przyznaje, że podczas rozmowy zdarzyło im się skłamać.

Jak wygląda spotkanie z rekruterem? Każdy, kto odbył w życiu przynajmniej kilka takich spotkań, wie, że są pytania, które w jego trakcie po prostu muszą się pojawić. Na pewno rekruter poprosi o powiedzenie kilku słów o sobie. Ma to po pierwsze nieco rozluźnić kandydata, po drugie sprawdzić, czy przygotował się do rozmowy, a po trzecie – stanowi dobry punkt wyjścia do dalszych indagacji.  Prawdopodobnie chwilę później padnie też sakramentalne „Dlaczego chcesz u nas pracować?”. Z pewnością odpowiedzi na te pytania warto przygotować sobie wcześniej. Oryginalną, szczerą i przemyślaną odpowiedzią można nieźle podbudować swój pozytywny wizerunek w oczach rekrutera.

Są jednak pytania, do których trudno się przygotować. Być może rekruter spyta nas o trudne doświadczenia zawodowe lub o relacje z poprzednim szefem. Tutaj warto zachować pewną powściągliwość. Błędem jest mówienie źle o poprzednim pracodawcy. Można wyjść wówczas na osobę konfliktową i nieskłonną do kompromisów, a to źle wróży na przyszłość.

No właśnie: rekruter może też zapytać o przyszłość, a mianowicie, gdzie na przykład widzimy siebie za pięć lat. Z tym pytaniem wielu kandydatów ma ogromny problem. Podobnie rzecz się ma z pytaniami o słabe strony. O własnych wadach mówimy raczej niechętnie. Lepiej więc w odpowiedzi na powyższe pytania skupić się na chęci do rozwoju czy pracy nad poprawą ewentualnych słabości.

Prawdziwym sprawdzianem są jednak zadania rekrutacyjne. Zlecając je, rekruter może faktycznie oddzielić ziarno od plew, a dokładniej – kandydatów, którzy czytają tego  typu artykuły i uczą się na pamięć oczekiwanych odpowiedzi, od tych, którzy faktycznie posiadają poszukiwaną wiedzę i umiejętności. Trzeba przyznać, że zarówno wykonanie, jak i sprawdzenie i ocena zadania rekrutacyjnego pochłaniają czas i energię. A jednak, jak sugeruje opisywany przez Business Insider przypadek, managerowie wolą przeciągać sprawę, odbywać kolejne rozmowy, zlecać i sprawdzać zadania niż narazić firmę na zatrudnienie niewłaściwej osoby.

Wypalenie kandydatów z niepełnosprawnością

Przykre doświadczenia młodego, amerykańskiego programisty mogą być zaskakujące dla innych przedstawicieli tej branży. Z pewnością nie są jednak zaskakujące dla osób z niepełnosprawnościami na naszym, rodzimym podwórku. Fakt, że kandydaci z orzeczeniem muszą brać udział w wielu rekrutacjach, wysyłają dziesiątki, a może nawet setki CV i często nawet nie dostają odpowiedzi zwrotnej, jest przyczyną rozgoryczenia i – co za tym idzie – bierności zawodowej.

Sporo mówi się o aktywizacji zawodowej; o tym, że zaledwie 1/4 osób z niepełnosprawnościami w Polsce podejmuje zatrudnienie. I oczywiście dobrze, że tak wiele jest przedsięwzięć, kursów i szkoleń, które mają na celu podnoszenie kwalifikacji osób z niepełnosprawnościami i ich powrót na rynek pracy. Jednak udział w projektach aktywizacyjnych, po których człowiek wraca do domu i nadal nie ma pracy, może być doświadczeniem podwójnie demotywującym.

Aktywizacja zawodowa to jedno. Finansowe zachęty dla przedsiębiorców też są niezwykle ważne. Wydaje mi się jednak, że prawdziwa zmiana nastąpi dopiero wówczas, gdy pracodawcy przestaną traktować zatrudnianie osób z niepełnosprawnościami jako realizację narzuconego im prawnie obowiązku. Dlatego na każdym kroku musimy podkreślać, że pracownik z niepełnosprawnością, wyposażony w odpowiednie narzędzia czy (zazwyczaj niewielkie) udogodnienia – może być tak samo dobrym pracownikiem, co jego pełnosprawne koleżanki i koledzy.

Autor: Juliusz Koczaski, Redaktor WERBEO